wtorek, 25 czerwca 2013

Rozdział 39.

Para wraz z Marcinem dojeżdżała do domu Piszczków. Drzwi otworzył im wniebowzięty  Łukasz , który na samym progu wyściskał Reusa.
-Stary bo mnie udusisz. – zaśmiał się Niemiec.
- Trudno. – uśmiechnęła się Doma.
- Ejjj..- oburzył się Marco.
- Widzisz chłopie, takie są kobiety. – powiedział Polak.
- Ahhh…- westchnął.
Goście ściągnęli swoje okrycia i udali się do salonu. Gratulacjom nie było końca. Dziewczyny oczywiście dyskutowały nad płcią dziecka.
- Piszczu masz już córkę, czyli teraz czas na syna.- oznajmił Marco.
- Nieważne czy syn, czy córka , ważne żeby było zdrowe.
- A jeśli tak teoretycznie urodzi się syn to jak dasz mu na imię?
- Na pewno nie Marco . – zaśmiał się Polak.
- Ej Łukasz ranisz.
- Oj tam , mój syn będzie miał na imię Kuba.
- Mógłbym się tego domyślić.
- Widzisz Reusik jaki mądry jesteś.
- Oj to to ja wiedziałem . – zaśmiał się.
- A tobie młody jak Ci się podoba Dortmund ? – zapytał Łukasz widząc jak Marcin ciągle miesza łyżeczką w swojej herbacie.
- Yyy mi ? Nawet tu fajnie, mega stadion i w ogóle, ale wolę Poznań.
- Wiadomo rodzinne miasto najlepsze. – stwierdził Polak.
- A ile lat już grasz w nogę ? – zapytał Marco.
- Z 10 lat na pewno .
- To kupę czasu, ja pamiętam jak zaczynałem i nawet grałem jako napastnik… - Piszczu zaczął wspominać swoje dzieciństwo.
- Ty Łuki napastnik? Patrz co z Tobą Niemcy zrobili na obronie wylądowałeś. – zaśmiał się Reus.
- I to jednym z najlepszych obrońców w Europie. – dokończył Marcin.
- Widzę , że ktoś mnie tu docenia .
- Oj  bez przesady Piszczu .- zaśmiała się Natka , która usłyszała rozmowę chłopców.
- Dzięki.- Polak ,,fochnął” się.
- Dobra czyli kiedy ślub, bo ciąża już jest ? – uśmiechnęła się Doma.
- Hola, hola nie tak prędko.- zdziwiła się Natka.
- Właśnie to kiedy mam rezerwować miejscówkę na wieczór kawalerski ? – zaśmiał się Marco.
- Co najwyżej możesz wam zarezerwować miejscówkę w zakładzie psychiatrycznym, bo niedługo Klopp przez was zejdzie na zawał. – skwitowała go Doma.
Przyjaciele siedzieli w salonie jak znudzone mopsy. Bardzo im się nudziło,więc postanowili pooglądać film. Natka wybrała Igrzyska Śmierci. Był to jeden z ulubionych filmów Dominiki.
-No to co gangreny odpalamy ?-zapytała, śmiejąc się Natalia.
-Włączaj!-popędzała ją Dominika.-Nie drażń się ze mną!
- Spokojnie film nie zając  nie ucieknie.- uspokajał ją Piszczu.
- Mam dla was popcorn . - krzyknął Marco wnosząc 2 miski pełne prażonych ziaren kukurydzy.
- Patrzcie jakiego mam murzyna. - zaśmiała się Dominika.
W połowie filmu, czyli w w jednych z najbardziej ciekawych akcji zadzwonił telefon.  Wszyscy usłyszeli dzwonek charakterystyczny dla telefonu Domy-Kaczuszki.
- Doma ty jeszcze masz fazę na tą melodyjkę ?!- zaśmiał się Marcin
- Oj tam narzekasz. - fochnęła się.
-Ja nie chcę nic mówić,ale ktoś Ci przerywa oglądanie  Igrzysk.-zachichotała Natalka.
- Muszę odebrać bo dzwoni mama. - Polka oznajmiła i wyszła z salonu , aby w ciszy porozmawiać .
- Marco Twoja teściowa dzwoni . - zaśmiał się Piszczek.
-Boję się jej.-mruknął Reus.
- Oj tam nie jest taka zła , ale bardzo rygorystyczna. - powiedział Marcin.
-No właśnie. Ja nie lubię sprzątać, jestem małych leniuchem i  nie jestem dzieckiem kultury .
- Spokojnie jakoś dasz radę . - pocieszał go Piszczek. W tym samym czasie Doma rozmawiała ze swoją rodzicielką w kuchni.
-No co tam mamo?
- Już wróciliśmy do Poznania.
- A kiedy przyjedziecie po Marcina ?
- Właściwie to jesteśmy na lotnisku w Dortmundzie.
- Cooo ???
- Oj Dominiczko podaj nam adres twojego zamieszkania za 20 minut będę.
- Ale mamo ?!
- Oj córeczko mów.
- Gewinnenstrasse 18 ( nwm czy taki adres istnieje )
- Zaraz będę pa.
- Yyyy pa....
Doma zaraz po zakończeniu rozmowy wpadła do salonu i zaczęła nerwowo kręcić się wokół samej siebie.
- A tej co strzeliło do głowy ?
- Doma spokojnie .- podszedł do niej Marco.
- Ale za 20 minut ...
- Co za 20 minut ?
-Przyjedzie! A tu taki syf!
- Młody zbieraj się jedziemy .
Wszyscy w pędzie udali się do samochodu i po 5 minutach byli pod mieszkaniem Marco.
Doma wpadła jak poparzona i zaczęła szybko zbierać brudne ubrania rozwalone po całym mieszkaniu. Chłopcy tylko przyglądali się jej i mieli wielki ubaw.
-Nie rżyjcie matoły
-Oj nie przesadzaj, kochanie przecież nas nie zje.
W tym momencie ktoś zapukał w drzwi .
- To kurwa już po nas . - Doma zaklęła pod nosem.
-Ja otworzę!-zawołał rozbawiony Marco, który najwyraźniej nie wiedział co go czeka,
- Dzień dobry.- powiedział po Polsku uśmiechnięty Niemiec. Jednak przeszedł go dreszcz kiedy został zmierzony wzrokiem około  45 letniej kobiety , która wyglądała jak typowa bizneswoman , która była kobietą sukces.
- Witam można. - powiedziała chłodnym głosem.
- Zapraszam. - uchylił jej drzwi.
- Witaj mamo . - powiedzieli zgodnie Marcin i Doma.
- Dzień dobry .. O widzę , że ja  nie w porę , chyba mieliście się wziąć za sprzątanie.- oznajmiła .
- Przepraszam za ten bałagan ale to moja wina. - powiedziała Doma.
- Ale to chyba nie Twoje skarpetki i spodenki. - wskazała na porozrzucane rzeczy Marco.
Niemiec przysłuchiwał się rozmowie , trochę rozumiał , w końcu miał już dłuższy czas styczność z Polakami.
- Przepraszam ale to moja wina , nie miałem czasu posprzątać , ciągle praca. - zaczął mówić powoli w języku polskim.
- Ale żeby wrócić rzeczy do pralki nie potrzeba kilku godzin młodzieńcze. - odpowiedziała w jezyku niemieckim.
Marco poczuł , że jego ,,przyszła " teściowa go nie polubiła. Jednak Doma posłała mu spojrzenie mówące ,, Nie przejmuj się "
-Nie przesadzaj mamo, przecież to można szybko posprzątać i po sprawie.
- Oj córeczko ...
- Dobrze mamo to kiedy mamy lot powrotny ? - zapytał Marcin chcąc zmienić temat .
-A tak Ci się do tego Poznania spieszy ? -uśmiechnęła się podstępnie.
-Tak chcę powoli powrócić do normalności.
- A ty ciągle treningi i treningi , a później twoje mieszkanie będzie wyglądało jak to ...
- Mamo ! Chłopak ma pasję , to niech ją rozwija. - oburzyła się Doma , trochę zabolało ją to , że jej matka podtekstami krytykuje Marco. ,, Biedny mój blondasek, dobrze , że nic nie rozumie" - pomyślała.
-Ale co ''mamo'' ja mówię prawdę! -rzekła poważnie.-No już Dominiczko, powiedz swojemu kochasiowi,aby tu posprzątał!
-Ja posprzątam...
-A ten o, będzie sobie tak stał i się przyglądał?
-Mieszkam tutaj. To jego mieszkanie,więc ja sprzątam,
- To może twój chłopak przynajmniej zrobi mi kawę . - powiedziała oschle.
- Marco proszę zaprowadź moją mamę do kuchni i zaparz jej kawy . - Doma zwróciła się do swojego chłopaka po niemiecku.
-Się robi.-uśmiechną się pogodnie i pocałował Domę czule w jej piękne i ponętne usta.
Matka Domy widząc to obróciła się na pięcie i udała w stronę kuchni. Usiadła przy stole i w grobowej ciszy wyczekiwała na kawę. Marco przygotował ją i podał przyszłej teściowej. Ta posmakowała jego specjału.
- Przynajmniej zaparzasz dobrą kawę. - pochwaliła go po niemiecku, robiąc dobrą minę do złej gry.
-Miło słyszeć,że chociaż kawa pani smakuje.-mruknął zasmucony  zachowaniem matki Dominiki.
- A ile masz lat młodzieńcze ? - zapytała.
-24.-uśmiechnął się lekko.
- A wiesz, że moja córeczka dopiero niecałe 20.
- Tak wiem , jednak jest ona bardzo rezolutna i inteligentna.-powiedział.--Wiek to tylko liczba, nie sądzi pani ?-dodał.
- Skądże nie miałam niczego takiego na myśli.
- Ma pani bardzo mądrego syna.
-Tak, Marcinek jest bardzo inteligentnym chłopakiem,ale denerwuje mnie to,że nie lubi sprzątać.-zachichotała.-I ta piłka nożna...zawalił przez to prawie jeden rok w szkole.
- Ale niech się pani nie martwi , Marcin robi to co kocha, a szkołę na pewno zda.
- Mam nadzieje. - Matka Domninki powoli przekonywała się do Marco.
- Ja wierzę w Marcina.
- Przepraszam , że tak naskoczyłam na pana na samym progu. - kobieta zdecydowała się przeprosić młodego Niemca, wiedziała, że kultura tego wymaga.
- Nic się nie stało, nie mam pani tego za złe.
-Widzi pan,jeżeli ma się taką wspaniałą córkę, ciężko jest się o nią nie martwić...-wyznała.
- Spokojnie ze mną jest bezpieczna.
- Wiesz Marco , mogę ci tak mówić ?
- Tak proszę.
- Przed wyjazdem miała pewnego przyjaciela, chłopaka nie wiem jak go nazwać, też był piłkarzem .
- Coś jej zrobił? - zapytał zaskoczony .
- Nie skądże, tylko ona była w nim zakochana a on tak po prostu ją zdradził. Dlatego mam wiele uprzedzeń do piłkarzy.
- Dominika nic mi nie opowiadała. - powiedział zaskoczony .
- Ale proszę, nie mów jej , że ci o tym powiedziałam.
-Pewnie nie chciała wyciągać brudów na wierzch, rozumiesz...
- Zachowam to dla siebie.
-O czym tak rozmawiacie?-zapytała Dominika wchodząc do kuchni.
- O wszystkim i o niczym kochanie. - Marco pocałował ją w policzek.
- Powiem ci kochanie, że masz bardzo miłego chłopaka. - powiedziała jej matka,
-No raczej.-zachichotała.
- To może ja zostawię was samych i pójdę do Marcina. - zaproponowała jej matka.
-Dobrze, przygotujemy obiad.-uśmiechnęła się.
Kiedy kobieta opuściła pomieszczenie , Marco przyciągnął do siebie kobietę i mocno ją pocałował.
- A to za co ?
- Za to, że jesteś .
- Kocham Cię.
Para nie szczędziła sobie czułości. Byli dla siebie strwożeni...Jego dusza bez niej nie istniała, a ona bez niego nie mogła oddychać zwykłym powietrzem. Życiodajnym powietrzem dla niej był tlen wymieszany z perfumami Reusa. Czuła się przy nim taka bezpieczna i kochana...On był dla niej, a ona dla niego. Cali dla siebie.
Nagle do kuchni wparował Marcin .
- Upss nie przeszkadzam ? - zaśmiał się.
- Dobrze , że to tu a nie mama . - odpowiedziała Doma.
- Wisisz mi przysługę, ja tylko odstawię filiżankę po kawie i już zmykam . - jak powiedział tak zrobił, jednak to ,,zmykam'' trwało trochę dłużej, ponieważ chłopak poruszał się przy pomocy kuli.
- Ufff a już się bałem , że Twoja mama znów mnie ,,odlubi ". - powiedział Marco.
- A co się tu wydarzyło , że nagle cię polubiła? - chyba jej nie zauroczyłeś tak jak mnie ? - zaśmiała się.
 - Doma ! Weź ! Takie tam wyznania i człowiek staje się sobie bliższy. - odpowiedział.
-Haha, Ty wariacie.-ucałowała go w nos.-No to co ? Podajemy nasz przysmak ?
-Jasne!-uśmiechnął się i podszedł pod szafkę z talerzami.
Wszyscy zjedli obiad ze smakiem, nawet Marco został pochwalony za swój kulinarny talent przez mamę Domy .
- Dziękuje wam za to , że zaopiekowaliście się moim Marcinkiem.
,,Nie wierzę'' -pomyślał i nadal się szeroko uśmiechał.
- To nie był żaden problem . - odpowiedział Marco.
-Właśnie.-potwierdziła Dominika.
- Mamy samolot za kilka godzin , podwieziecie nas na lotnisko ? - zapytała.
- Dobrze . - para powiedziała zgodnie.
- Marcinku idź powoli się spakować .
- Dobrze mamo.
- Młody ?
- Tak ?
- Wybierz sobie jakąś koszulkę z mojej szafy to tak na pamiątkę.- zaproponował Marco.
- Na prawdę ? Mogę ?
- Tak jasne.
-A masz z napisem ,,Piszczek'' ?-zaśmiał się cicho.-Żart, wolę Reus .
-I tak ma być.-Marco uśmiechnął się do chłopaka.
- Dobra to ja idę się spakować .
W miłej atmosferze minął czas do wyjazdu na lotnisko. Marcinowi było trochę przykro,że musi opuścić siostrę. W końcu zadomowił się już w mieszkaniu Marco. Jednak Poznań to było miejsce do którego zawsze go ciągnęło. Pewnie nigdy nie opuści tego miasta.
   Na lotnisku było dosyć dużo ludzi. Marco ciągnął bagaż nisprawnego Marcina w jednej ręce, a w drugiej niewielką walizeczkę przyszłej teściowej. Kiedy się żegnali matka Domy pociągnęła blondyna na bok.
   -Teraz Doma jest w Twoich rękach. Uważaj na nią, to największy skarb jaki posiadam.-wyznała.
   -Dobrze, ze mną jest bezpieczna. Nic się jej nie stanie, obiecuje!
Następnie pożegnała się z Dominiką , a Marcin z Marco. Chwilę później byli juz na odprawie.
__________________________________________

Przepraszamy! Przepraszamy za tak długi okres nieobecności...
Ale Amadea, miała zepsuty komputer, a mi  nijak było pisać coś bez  niej ..
Nadrobimy!
Dziękujemy za wsparcie i pozdrawiamy!
Izaa&Amadea.

niedziela, 2 czerwca 2013

Rozdział 38.

Kiedy dziewczyny wraz z Marcinem dotarły na SIP przechodząc koło szatni słyszały jak zwykle wiele krzyków jednak nie były to zwykłe rozmowy, było słychać pojedyncze słowa tj. ,,Polska" , ,, England" i wiele innych nazw państw w różnych językach.
- Co oni w państwa i miasta grają .- zaśmiała się Natka.
- Pewnie zgadują z jakiej ligi przyjdzie nowy zawodnik . - powiedział błyskotliwie Marcin'
- O dzień dobry !. - uśmiechnęła się Doma do zmierzającego w ich kierunku Jurgena.
-  Dzień dobry. Pani Michner jak ja was dawno nie widziałem . - przywitał się trener BVB.
-Jakoś tak wyszło.-usmiechnęła się.-Niech pan pozna Marcina , młody ma talent ,ale kontuzja...
-O witaj smyku.-Klopp pogłaskał 15 latka po włosach, jak dziadek wnuczka.
-Witam.-odpowiedział pogodnie.
-Natalko-zawołał szkoleniowiec.-Mogłabyś pójść uspokoić polskie trio? Bo chcę pogadać z Dominiką,a tamci chyba grają w państwa miasta..
-Ja też na  to stawiam!-zaśmiała się.-Oczywiście już idę.
-Anioł nie kobieta! -uśmiechnął się.-Dziękuje.
Natka poczłapała do chłopaków. I tak jak mówił Klopp, polska trójka darła się najgłośniej. Kuba na czele całego zamieszania krzyczał -Polska!Polska! Natka od razu wybuchła śmiechem gdy zobaczyła Roberta tłumaczącego niemieckim piłkarzom,że Polacy są najlepsi. Piszczu stał tuż obok Kuby i wtórował mu z okrzykami. Natalia postanowiła to przerwać
-Bawarczycy przyjechali !!-wrzasnęła.
Po tych słowach nastała cisza w szatni.
-Jeżeli macie ochotę grać w państwa-miasta to karteczki ,a nie darcie mordy!-próbowała być poważna ,ale nie mogła ukryć śmiechu.
-Koteczku, ja mam buźkę a nie mordę prawda?-zapytał Łukasz robiąc oczy spaniela.
-Piszczu , Ty się tak nie podlizuj . - zaśmiał się Marco.
- On może. - uśmiechnęła się Natalka. - A wracając do tematu , dlaczego się tak przekrzykujecie ?
-Ale ja nic nie robię, jestem całkiem spokojny.-śmiał się.
- No bo kto zgadnie z jakiego państwa jest nowy zawodnik biega 5 kółek mniej. - odpowiedział Leo tak jak grzeczny sześcioletni chłopiec.
- I o to tyle hałasu ?! Klopp miał rację , jesteście jak duże dzieci. - zaśmiała się i opuściła szatnie.
-Jesteście jak duże dzieci..bla bla bla.-Leo zaczął przedrzeźniać Natalię.
- Słyszałam ! - krzyknęła zamykając drzwi.
-Miałaś słyszeć!
-Leooo.-zawołał  Łukasz.
-Taak?
-Jeszcze raz odezwiesz się w ten sposób do mojej kobiety to ci nogi z dupy powyrywam!
- Oooo Piszczu ! - zaśmiał się Marco.
- Cooo ?
- A wiecie kto będzie zięciem naszego kochanego Łukaszka ... no powiedz Piszczu. - Reus nie mógł wytrzymać ze śmiechu.
- Reus bo ty będziesz zaraz drugim piłkarzem w tej szatni bez nóg, zaraz po Leo.
-Oj no weź agresorku...
-Marco mów , bo ten to nic nie powie!-krzyczał jeden z Borussen.
- Ej Piszczu , a ten tego , twoja córka to nie za mała jest na chłopaka? - zdziwił się Mario.
- O i nasz zięciunio w końcu się odezwał . - Marco wskazał na Götze'go.
- Jaaa ?! - Niemiec wytrzeszczył swoje oczy ze zdziwienia.
- Tsaaa... Sara nazwała swojego misia twoim imieniem.
Wszyscy w szatni nie mogli opanować śmiechu. Morizt podszedł do Mario i pogratulował mu wybranki. Mats pytał o datę ślubu. Całą zabawę przerwał głos trenera wzywającego na murawę.
-Marco, zabije Cię.-Łukasz razem z Mario równocześnie zagrozili Reusowi.
-Już się boje.-zaśmiał się.-A tak poza tym to Sara ma jakiś dziwny gust do  facetów!
- A co ci się we mnie nie podoba ? - oburzył  się Götze.
- Ojjj idź już na boisko lepiej . - poklepał go po ramieniu Piszczek .
 - Ale chłopaki ? - wtórował.
- Idź już . - zaśmiał się Marco.
- Będzie mi go brakować. - powiedział ze smutkiem w głosie Polak.
- Zawsze możesz zagadać do Sary.
-Oj Reus...
-Ale chłopaki...co wam  się we mnie nie podoba?-Mario kontynuował.
- Piękny jesteś. - powiedział Klopp słysząc rozmowę swoich podopiecznych.
- A teraz szorować na boisko.
Widziecie ?! Jestem piękny!
-Ale głupi.-mruknął Piszczek.
-Sam jesteś głupi!-krzyknał słysząc obelgę.
-Ejeje, jak się do teścia zwracasz?!-wrzasnął rozbawiony Reus.
- Moi najpiękniejsi zapraszam . - zaśmiał się Jurgen.Kiedy wszyscy dotarli na murawę jak na początku każdego treningu miała się odbyć pogadanka z trenerem.
- No to dzisiaj mały konkursik.- oznajmił .
-Ja wiem ja wiem!-krzyczał Leo.
-Piękny, ja nawet nie zadałem pytania...
- To może przejdźmy do rzeczy. - zaproponował Błaszczu.
-Przepraszam ,że zasugeruje trenerowi..-odezwał się Marcel.-Ale czuł bym się lepiej gdyby pan nie mówił do nas, lub bynajmniej do mnie 'piękny'.
-Trauma z dzieciństwa?-zaśmiał się Mats.
-Wal się!-prychnął.
-Dobrze kochani!-krzyknął Jurgen.-Przechodzimy do sedna...albowiem, mało czasu jest.
- Zgadujcie z jakiego państwa a jak się komuś uda to może i klub powie pochodzi nasz nowy napastnik ?
- Grecja ? - powiedział niepewnie Mario.
- Nieee...
- Chiny ?- zaśmiał sie Seba.
-Ale wy głupi jesteście.-westchnął teatralnie Piszczu.-Przecież wiadomo ,że Polska...
-Bingo Łukasz!-zawołał Klopp.
To może zgadniecie jeszcze jaki klub ? Kto odgadnie 5 kółek mniej.
- Lech , Lech Poznań . - powiedział niepewnie Marcin siedzący na loży VIP ' ów i przyglądający się z zapartym tchem swoim idolom.
- Ktoś wam zabrał nagrodę sprzed nosa. - zaśmiał się Klopp.
Marcin siedział sam , ponieważ Natalka i Doma były zajęte pianiem materiałów na stronę internetową BvB i publikowaniem zdjęć.
- A jak jeszcze powiesz mi imię i nazwisko piłkarza to masz załatwione bilety na mecze BvB dożywotnio. - zaśmiał się Jurgen
- Yyyy... Łukasz Teodorczyk ? - powiedział.
- I to jest myśląca głowa a nie z jakimiś Chinami mi tu  wyskakujecie.
-Skąd ty to wiesz młody?-zaciekawił się Marco.
-Biorąc pod uwagę jego statystykę i to co mi ostatnio mówił, stawiałem na niego.-odpowiedział dumny z siebie.
Ej Marcin  nie chciałbyś czasem zostać trenerem ? - zapytał go Klopp.
- Na razie wolę być zawodnikiem a później nie wiem , może.
- O to znaczy, że grasz w jakimś klubie?
- Tak w Lechu .
- O to widzę , że twój kolega będzie nie długo u nas grał.
- I to jeszcze jaki dobryy, ma świetną technikę a te strzały...
- Hmmm ja też tu jeszcze jestem . - zaśmiał się Lewy.
- Oj Lewusku widzę , że cię nie długo wygryzą. - poklepał go po ramieniu Błaszczu/
- E taaam, tym razem on usiądzie z tyłu w Oplu  . - stwierdził Robert
-A ty w bagażniku.-zaśmiał się
- Co Ty On nawet do niego nie wsiądzie. - zgasił go Łukasz.
-Zabronisz mi?!
-Taaak.
-Powiem Natce i mnie wpuści.-uśmiechnął się cwaniacko.-Ona mnie lubi...
-Chyba śnisz!
-Czy oni tak zawsze?!-odezwał się rozbawiony Marcin.
- Taaaak to u nas każdy tak ma a on w szczególności.
-Jesteście dziwwwni..-zaśmiał się.-Ale sympatycznie tu.
-No wiemy.-uśmiechnął się Marco.-A nie wiesz gdzie jest moja Dominika?
-Twoja Dominika pracuje kwiatuszku.-oznajmił trener.-Bierz z niej przykład i szoruj po piłki! raz raz!
-Jak pan każe sługa musi- zaśmiał się po polsku Błaszczu.
Trening trwał 1,5 godziny. Marcin był zachwycony wysokim poziomem umiejętności jaki piłkarze okazywali nawet w najbanalniejszych ćwiczeniach. Jednak kiedy rozpoczęła się tzw. ,,gierka'' dopiero było na co popatrzeć.
Kiedy trening się skończył wszyscy udali się do szatni . W tym samym czasie swoją pracę zakończyły dziewczyny. Kiedy Marcin szedł w ich kierunku wiedział, że jeżeli Doma dowię się o Teo zwariuje, więc postanowił zachować to dla siebie.
W szatni wszyscy rozmawiali o swoim przyszłym koledze, jednak pomiędzy Łukaszem a Marco nawiązała się rozmowa na temat oświadczyn.
- Jak myślisz Łuki , moze tą imprezę zorganizować za tydzień w sobotę?
- W sumie to dobry pomysł.
- I nawet wtedy nic nie gramy . - uśmiechnął się Reus,
- A w naszym przypadku to bardzo trudno nie mieć zajętego weekendu przez mecz . - zaśmiał się Polak.
- Pamiętaj jeszcze wtorki i środy. - poprawił go Niemiec.
- Ach zapomniałem LIga Mistrzów.
- Ejjj chłopaki !!! - krzyknął Götze.
-Co zięciu ?!
- Kto mi żel zajebał ?
- Nie gwiazdorz tak , zjedz snicersa. - zaśmiał się Lewy.
-Spadaj , jak ja się pokaże ,w takich włosach ?!
-Sara nie pogardzi.-zaśmiał się Marco.
- Łoszzz Ty ?! - oburzył się Piszczu . - Reus grabisz sobie.
- Oj tam .
-Ale serio...ja mam 21 lat...-zaczął Mario.-Ona ma ile? 4 lata? Jesteśmy przyjaciółmi więc zejdź z nas...
- Dobra dobra , ale i tak pierwszy zaręczy się nasz Reusik i to już za tydzień w sobotę.
- Czyli będzie biba. - powiedzieli zgodnie Leo z Mo.
-Taaaak? Szkoda by było jakby ktoś się przypadkiem wygadał...-zaśmiał się Gotze.
- To ma być niespodzianka ! A ty chyba wiesz co oznacza to słowo ! - zagroził mu Reus.
- Dobra dobra tak tylko zażartowałem.
-A ty chyba wiesz co to znaczy nie nabijać się z mojej córki i pulpecika ?-odezwał się Piszczu.
- Dobra . Koniec . Rozejm ? - postanowił Marco.
-Zgoda.-przybili sobie piątki.
W tym momencie do szatni wszedł Jurgen.
-Co się tutaj dzieje?-spytał czujnie.
-Trenerze ale mógłby pan pukać.
-Ale co pukać?-zaśmiał się.
-Niech trener się uspokoi błagam...-poprosił Marcel.
- A i zapomniałem wam powiedzieć , o tym transferze nikt nie może się dowiedzieć ! Nie mówcie tego nawet swoim rodzinom.
- To już wszystko ?
- Tak . Do zobaczenia jutro na treningu.
- Do widzenia. - odpowiedzieli wszyscy Borussen chórem.
Marco wesoły wyszedł ze Stadionu.Przed samochodem czekała na niego wesoła Doma wraz z Marcinem, który też został poinformowany przez Jurgena , aby nikomu nie wyjawił ,,sekretu.''
Kiedy para rozmawiała o dzisiejszym dniu Reus zadał pytanie.
- Kochanie zgodzisz się na małą imprezkę za tydzień w sobotę ?
- Ojj kochanie a jaka to okazja na świętowanie.
- Zawsze jakaś się znajdzie. - uśmiechnął się łobuzersko i pocałował ją w policzek.
-Wiesz,że nie mam nastroju. Boli mnie brzuch i głowa....-narzekała.
-Do soboty ci przejdzie.-uśmiechnął się.
-  Nie uśmiechaj się tak!
-Oj weź, go nie strofuj.odezwał się jej brat.
- Czyli za tydzień imprezka ?
- Oj dobrze . - Doma uległa.
W tym momencie do Marco zadzwonił telefon.
Kiedy zobaczył na wyświetlaczu zdjęcie Piszcza uśmiechnął się.
- Halo ?
- Aaaaa Będę ojcem ! - Polak krzyczał w niebogłosy .
-Przecież jesteś parówo.-specjalnie chciał zdenerwować przyjaciela.
- Ale nieee drugi raz zostanę ojcem !
- Wooow to gratulacje. - Reus udawał zaskoczonego mimo tego ,ze wiedział już o tym od Domy.
-No wiem ! -słyszał euforie w głosie Łukasza.-Wiesz co...oby to był chłopiec!Oby !
-Córka  będzie.-stwierdził radośnie blondyn.-I znowu będziesz musiał jej pilnować...
-Nie czarnowidz ty matole!
-Ei ale jak córka się urodzi to nie będziesz jej kochał?
-No oczywiście ,że będę,ale ty od razu o pilnowaniu...
- Oki czekaj zaraz do ciebie wpadniemy .
- Dobrze , pozdrów Dome i Marcina . - powiedział radośnie .
- Ok do zobaczenia.
- Domi , kochanie.- Reus znowu się uśmiechnął.
- Taaak ?
- Zmieniamy kurs.
- Gdzie tym razem ?
- Do domu Łukasza.
- A dlaczego on taki szczęśliwy dzwonił.
- Natka powiedziała mu, że zostanie ojcem.
-Przecież jest.-odezwał się nieogarniający brat ukochanej Marco.
- Głupku ! Natka jest w ciązy .Para wraz z Marcinem udała się w stronę domu Polaka , aby pogratulować parze z okazji ciąży , chociaż wiedzieli o niej dużo wcześniej od Piszczka.
______________________________________

Proszę ;*
Pozdrawiamy !
Izaa i Amadea <3

poniedziałek, 27 maja 2013

Rozdział 37

Wszyscy spędzili miły wieczór w domu Łukasza i Natki. Marcin zadawał dużo pytań piłkarzom, był w swoim żywiole a oni chętnie odpowiadali mu i cały wieczór spędzili na gadaniu o piłce. Dziewczyny w tym czasie siedziały w kuchni .
- Boże jak się cieszę , że jestem już w Dortmundzie .- powiedziała Natka.
- Ja też...- odpowiedziała rozkojarzona Doma mieszając łyżeczką w swojej kawie.
-Domi, co Ci jest ?-spytała z troską Natalka.-To on Ci namieszał w głowie...nie myśl o nim. Zapomnij.
- Staram się , kiedy pocałowałam Marco zapomniałam o całym bożym swiecie. Ale ta zadra na sercu pozostanie na zawsze.
-Wiem o tym w końcu wszystkie Łukasze to wspaniali faceci.
- A pro po Łukasza , powiedziałaś mu już ? - Doma zmieniła temat.
 -Nie..powiem mu dzisiaj.-uśmiechnęła się nieśmiało.-Wybacz muszę iść zobaczyć co u Sary...
Doma została sama w kuchni. Siedziała nad kubkiem kawy i rozmyślała patrząc przez okno na oświetlone przedmieścia Dortmundu. Nagle poczuła znajomy dotyk na swoich biodrach i ten zapach ... , który ją onieśmielał. Obróciła się i zobaczyła te piękne oczy, bez chwili namysłu namiętne pocałowała swojego chłopaka.
- A to za co ? - zapytał uśmiechając się przepięknie tak jak zawsze.
- Za to, że jesteś . - odpowiedziała i ponownie go pocałowała.
-Mmmm kochana jesteś.-przytulił ją.-Ale jakaś smutna się wydajesz. Masz jakiś problem ?
- Nie, po prostu bardzo się stęskniłam. - przytuliła go .
- Chodź do salonu , posiedzisz z nami a nie tu tak sama będziesz.- oznajmił Marco.
Kiedy wchodzili do pomieszczenia w którym znajdował się Piszczek i Marcin , Doma usłyszała jak rozmawiają o Julianie Schiberze
- Masakra... To koniec jego kariery - wtórował Łukasz.
- Taka rzecz to najgorsze co może zdarzyć się piłkarzowi.
- potwierdzał młody Lechita.
- A co się stało ? - zapytała Polka/
- Julian miał wypadek kilka dni temu i niestety nie będzie mógł kontynuować gry. - powiedział Marco..
- A co teraz Robert musi mieć zmienika, poza tym te spekulacje z tą zmianą klubu....
- Trener już szuka następcy , ma zamiar zakupić jakiegoś młodego gracza, żeby został w BvB na kilka lat. - oznajmił Łukasz.
- Mówił coś , że szukał w Polsce i na Wyspach i ktoś wpadł skautom w oko.
- Ciekawe kto ? - zastanawiał się Marcin .
- Już jestem.- powiedziała Natka , która przerwała rozmowę przyjaciół.
 -Co tam mój ukochany szkrab robi ?-uśmiechnął się Piszczek.
-Leży w naszym łóżku z tym ogromnym miśkiem.-zaśmiała się.
-Jak go nazwała?-spytał Marco,rozbawiony zachowaniem Sary.
-To będzie zabawne, uwaga....Mario !-wszyscy momentalnie wybuchli śmiechem.
- Przynajmniej jeden zostanie w Dortmundzie. - uśmiechnąl się Marco.
 -Taak, ale uważaj Łuki,bo jak młoda dorośnie to wiesz...możesz jeszcze zostać teściem Gotzego.-nabijała się Dominika.-Wiek to tylko liczba.
 - Ty mi tu nie spekuluj ! Chyba bym go wygonił z domu , dogonił i wykastrował ! - zaśmiał się
 -Ej no, Mario to dobry chłopak.-upierała się Natka.
 - Niedługo już go nie będzie.- powiedział ze smutkiem w głosie Marco
 -Przecież o nas nie zapomni.-pocieszyła go Dominika.-Jesteśmy przyjaciółmi.
 - Mam nadzieję . Ale koniec tego smutania !- oznajmił Reus.
-No właśnie, ale naprawdę ładnie brzmi Sara Gotze...-Domi nadal naśmiewała się z Piszczka.
 - Domi a może ładniej brzmi Dominika Reus ? - Łukaszowi wymsnęło się , a przecież miał nic nie mówić o zamiarach swojego przyjaciela.
-Nie powiem,nie jest brzydko.-zaśmiała się.
 W tym momencie Reus posłał zabójcze spojrzenie w stronę swojego kolegi . Łukasz zrozumiał , że o mało co nie wydał go.
 -Ej ludzie...ale serio, jak sobie myślę,że Mario kiedyś z moją córką by ten...to mi się rzygać chce.-Łukasz zaczął odbiegać od tematu.
 - Oj już daj spokój . Sara ma dobry gust , więc to nie możliwe , aby była z Mario . - zaśmiał się Reus.
 -Mam nadzieję.-powiedział jakby załamany.-Ja to chyba wolę,aby Sara była starą panną.
-Tak...i weź dziecku zmarnuj życie.-komentowała Dominika.
-No jak sobie wyobrażę ,że kiedyś będzie dorosła i z jakimiś mężczyznami będzie spała...mam ciarki...
-Wyobrażacie sobie ? Sara zaprosi kolegę do domu , a nasz kochany Łukasz poszczuje go psem ,którego nie ma.-śmiał się Reus.
 - Natka jutro kupujemy psa . - oznajmił Piszczek.
- Chyba yorka . - zaśmiał się Marcin.
 -Małego potworka.-Dominika zaczęła śpiewać polski kretyński numer Pewexa.
-Śmiejcie się ! Jeszcze zobaczymy...-mówił oburzony Piszczu.-Kupię jakiegoś Dobermana .-powiedział całkiem.
-Tak dobermana...-Natka pokiwała ironicznie głową.-Piszczek twoje dzicko ma niecałe 4 lata,a ty już chcesz ją przed małżeństwem chronić.Ogar! Jak na razie to mozesz ją bronić przed pedofilami których akurat w Dortmundzie raczej nie ma. Zrozumiano?
-Tak jest królowo złota.-zaśmiał się.
Wtem do salony przybiegła roześmiana Sara. Była trochę zaspana. Od razu wskoczyła tacie na kolana.
-Co lobicie?-zapytała.
-Rozmowę.-zaśmiał się Marco.
-Malcooooo, pojedź po Malio.-krzyknęła,nadal się uśmiechając.
-Po co po Mario?
-Bo wy nudni jesteście.
-Sara,weź nie dołuj tatusia.-zaśmiał się .
 - Ale ja lubje wujka Malio . - wtórowała Sara.
- Właśnie - wujka . I niech tak zostanie. - ozajnmił Łukasz.
 -Łukasz nie bredź .-zganiła go Natka.
 - Oki już koniec tego gadania. Sara szoruj na górę bo już późno.
 -Niee-e.-tupnęła nogą.-Chce tu wujka Malio
 - Nie mamy wyjścia... Marco dzwoń. - poprosił przyjaciela i podał mu telefon.
 -Okej.-zaśmiał się.-Halo?
-Co tam ?-usłyszał w słuchawce.
-Jest sprawa.
-Jaka? Ej to ty Marco?
-Tak,tak. Musisz szybko wpaść do Piszcza!
-Ja? Po co ? Teraz?
-Sara kazała po ciebie zadzwonić,bo mówi,że my jesteśmy nudni.-zaśmiał się.
-Oooo moja mała ! Już jadę do tego diabełka.
-Świetnie, to do zobaczenia.-powiedział i zaraz się rozłączył.
 - Mario to ją uwielbia - zaśmiała się Doma.
- Pewnie był by super ojcem.- potwierdziła Natka.
 -Mario?!-Marco wybuchł niepohamowanym śmiechem.
 - Ten mały bobasek ?! - zaśmiał się Piszczu.
 -On by pewnie zapomniał dziecka, jakby chodził z nim na spacery do parku.-nabijał się Reus.
-Dajcie spokój chłopaki, on jest odpowiedzialny.-Natka broniła przyjaciela.
-Chyba ja go znam lepiej,kochanie.-uśmiechnął się blondyn.
-Ejjj gdzie mi z kochaniem bo mojej Natalki wyjeżdżasz ?!-oburzył się Piszczek
 - Widzę Piszczu, że dzisiaj jesteś nie w sosie. - uśmiechnął się Niemiec.
 -No jak mi cały czas gadacie,że Sara będzie z...-przełknął ślinę.-Z Gotze.
 - O wilku mowa. Właśnie przyjechał. - powiedziała Natka.
- O heeej. - wpadł Mario. - Czyje to kule ? Kto jet kaleką ?- zapytał się ściągając buty.
- Mojego brata. - powiedziała Doma.
- Ale zaraz ty możesz ich potrzebować jak zrobisz coś nieprzyzwoitego. - syknął Piszczek pod nosem.
- To ty masz brataaaa ?!- zdziwił się Mario.
 - Amerykę odkryłeś ?! Taak Marcin  śpi na górze.
 -Ile ma lat? 10?
 - 16 .
- I gra w nogę lepiej od ciebie. - zaśmiał się Marco.
- Pfff.- Oburzył się Mario.
- Taaa tylko cioty grają w Bayernie. - poklepał go po ramieniu.
 -Weź Marco,zejdź już z tego pulpecika.-zaśmiała się Dominika.
-Widzę,że mnie tu nikt nie lubi, więc idę do Sary !-Mario strzelił focha i udał się po schodach na górę.
 - O w końcu jest miejsce w tym salonie bo nie miałem juz czym oddychać . - krzyknął Piszczek
Po kilkunastu minutach Mario wrócił do salonu. Przyjaciele rozmawiali jeszcze przez pewien czas , aż Natka postanowiła , że nikt nie będzie jeździł po nocy i wszyscy zostaną w ich domu.
Piszczek miał w miarę duży dom,więc spokojnie wszystkich pomieścił.
Oczywiście Dominika z Natką spały w sypialni. A Łukasz niestety został wygoniony ze swojego łóżka.Mario spał w salonie. Marco chciał mu potowarzyszyć,ale Gotze miał takiego focha,że nie chciał nawet z nim rozmawiać, więc udał się wraz z Piszczkiem do pokoju gościnnego i zasnęli na jednym łóżku. Następnego dnia, pierwszy oczywiście obudził się Marcin, który zawsze uważany był za rannego ptaszka.
Wszyscy zjedli razem śniadanie , które przygotowały dziewczyny i rozjechali się do swoich domów.
Za kilka godzin chłopcy mieli trening na , którego Doma miała zabrać Marcina a przy okazji napisać artykuł wraz z Natką na temat treningów w BvB.

----------------------------------------------------------------------------------

Niestety BvB nie wygrało Ligi Mistrzów ,ale  taka jest piłka , czasami wystarczy trochę szczęścia i w 89 minucie strzela się bramkę na wagę zwycięstwa. Dortmund pokazał klasę nie raz wygrywając z faworytami i zostawiając czołówkę w tyle.
DZIĘKUJEMY ZA TE EMOCJE. MOMENTY RADOŚCI, NERWOWOŚCI I CZASAMI PŁACZU.
ECHTE LIEBE <3

 
 

Przepraszamy za tak długą przerwę w dodawaniu postów, ale mamy dużo zamieszania w związku z końcem roku szkolnego.


POZDRAWIAMY
Izaa i Amadea <3

sobota, 18 maja 2013

Rozdział 36.


Dominika nie wiedziała, co oznaczały słowa Łukasza. Pragnęła tylko już wrócić do Dortmundu i o wszystkim zapomnieć. Ubrała się i postanowiła rozpocząć pakowanie. Nie miała dużo ubrań, więc szło jej to sprawie, jednak ciągle po głowie chodziły jej pytania Jakmam postapić ? Kogo tak naprawdę kocha? Gdy zakończyła porządki wzięła liścik pozostawiony na biurku i schowała do portfela. Zeszła na dół a tam ujrzała Natkę i Marcina w świetnych humorach. - O hej Doma ! - O jak ładnie pachnie , co to ? - zapytała. -Robię pizzę, bo wiem ,że lubisz.-oznajmiła spokojnie Natka.-Kiedy wracamy...? -No przecież mówiłam Ci,że już jutro. -Bo ja to już chce jechać.-westchnął Marcin. -No dobrze,za kilka godzin będziemy w domu. -To dobrze..-uśmiechnął się do siostry. Dominika była podirytowana ciągłymi, głupimi pytaniami brata. Ogólnie dzisiaj była zdenerwowana.Chodziła jak na szpilkach Chciala jak najszybciej wracać. - A wy już spakowani ? - zapytała. - Ja tak , moja walizka stoi w korytarzu. - odparła Natka - Natka ! - krzyknęła Doma . - Co !? - Nie powinnać w takim stanie dźwigać ! - Ciąża to nie choroba. - skwitowała. -dobra dobra, masz tak nie robić.-rzekła poważnie. -No jak Łukasz..-mruknęła. -O właśnie, co tam u Piszczucha ? -Normalka.-westchnęła.-Daje radę, dzwoni co 15 minut,ale to szczegół. -Martwi się, głupolu.-zaśmiała się . - A powiedziałaś mu o ciąży ? - zapytała . - Nie mam zamiar mu zrobić niespodziankę .- zaśmiała się . -Ahmm.-westchnęła.-To nie wie, a dzwoni co kwadrans ?-zdziwiła się. -No też się dziwie...ale wybaczam mojemu miśkowi.-powiedziała dumnie. -Bleeh. Rzygam..-skwitował dziewczyny Marcin. -Czym ? -Miłością.-zaśmiał się. - Oj niedługo to ja będę ciocią . - zaśmiała się Doma. -No a ja wujkiem ! -krzyknął młody. -Nie...Ty nie będziesz wujkiem..-popatrzyła na niego świdrującymi oczyma. -No weź ! Natka powiedz jej coś ! -bulwersował się młody zawodnik Lecha Poznań. -Będziesz wujkiem.-upokajała go Natka. -Serio ? -Serio , serio.-zaśmiała się głaskając Marcina po włosach. - No a Doma Ty jesteś w ciąży? - spytał się . - No coś ty Marcin ! Natka . - zaśmiała się . - A szkoda bo miałem nadzieję , że będę uczył małego gry w piłkę. - A skąd wiesz , że to byłby chłopiec? - Musiałby być. - Dziewczyny też grają w nogę. - oburzyła się Natka. -Właśnie, deklu.-zaśmiała się Doma. -Oj tam... -Ty to jakiś z średniowiecza jesteś ! -Niby dlaczego ? -Bo nie wierzysz w umiejętności kobiet. - A moja córka bd grała w nogę lepiej od ciebie ! - zaśmiała się Natka. - Po tatusiu. - uśmiechnęła się Doma. -Oczywiście.-rzekła pewnie.-Zaraz , zaraz już wiesz jaka płeć ? - Nie , ale ważne żeby było zdrowe. - O a propo zdrowia, Marcin bierz te dwa patyki i szoruj się spakować! - oznajmiła Doma i podała swojemu bratu kule za pomocą których mógł się trochę poruszać. -Idę...ale ty wkurzająca jesteś. Kiedy dziewczyny zostały same , Natka rzuciła zabójcze spojrzenie w stronę swojej przyjaciółki. - No co ?! - A co to za hałasy były w nocy na balkonie ? - Yyyy kot sąsiadki. - Który ma 2 nogi i 2 ręce? - Może.. - Nie pitol ! Gadaj ! -No dobra...Ale nie krzycz. - Dobra nie mogę się denerwować w moim stanie. -Więc...to był Łu.. -Oszalałaś ?! Co robiłaś z Teo po nocy ? - Nic tylko rozmawialiśmy... - I to wszystko ? - wypytywała ją Natka, bo widziała po zachowaniu przyjacióki, że coś ukrywa. -No weź się nie czepiaj już. W ogóle kiedy jedziemy na lotnisko? -No przecież Ty bukowałaś bilety geniuszu! -Ej dziewczyny nie kłóćcie się.-odezwał się Marcin wychodząc z pełną walizką. - A pamiętam ! Zabijecie mnie ? - powiedziała Doma robiąc oczy kota ze Shreka . - Dlaczego ? Czyżby... - Mamy lot za niecałą godzinę .- odparła. -Debilka ! -krzyknął Marcin.-Zamawiaj Taksówkę! - Spokojnie ..- zareagowała Natka. - Ja zadzwonię po taksówkę , a ty zabierz swój paszport, a Ty Doma wynieś torby przed dom. Wszyscy zrobili tak jak kazała ciężarna. O wyznaczonej godzinie stawili się na lotnisku w oczekiwaniu na samolot do domu. Lot nie trwał zbyt długo i wszyscy cali i zdrowi dotarli na miejsce. Na parkingu czekał na nich Marco i Łukasz. Dziewczyny szybko bodbiegły do swoich ukochanych a Marcin wolno poruszając sie szedł za nimi. Własnym oczom nie wierzył , że widzi gwiazdy Bundesligi -No siema duperky !- zawołał Marco.-Ajj sorrki,siema młody ! - Czeeeeść . - odpowiedział z lękiem w głosie. - Jak tam było w Poznaniu? - zapytał Łukasz. - Dobrze.- odpowiedziała szybko Doma ze sztucznym uśmiechem na twarzy. - Spotkałyście jakiś starych znajomych ? - zapytał Marco. Doma od razu zrobiła się blafa. Przecież Reus nie mógł się nic dowiedzieć o istnieniu Teodorczyka. Natka widząc reakcję swojej przyjaciółki odpowiedziała - Kilka koleżanek ale cały czas byłyśmy albo w szpitalu albo w domu. - skończyła temat. - A jak tam u was w Dortmundzie ? -Nawet okej,ale tęskniłem.-Piszczu przytulił do siebie Natkę.-Sara także. -Ooo słodko.-powiedziała śmiejąc się.-To co idziemy do domu ? -Ok, to do nas ?-zapytał Marco. -Nie, bo u was po schodach trzeba zapierniczać na 3 piętro.-stwierdziła Natalia.-Marcin nie da rady,więc idziemy do nas. Wszyscy udali się do samochodów. Marco jechał z Domą a Marcin pojechał z Piszczkiem i Natką , ponieważ mieli więcej miejsca z tyłu samochodu. Dziewczyna Reusa przez całą drogę spoglądała przez okno na zalane deszczem miasto. Jej głowa wyglądała idedtycznie była zalana myślami na temat Teo i Marco, z tym pierwszym zakończyła już znajomość, ale nie mogła sobie darować kłamstwa wobec tego drugiego. - Coś się stało kochanie ? - Marco złapał dłoń dziewczyny i uśmiechnął się do niej , a ona odwzajemniła uśmiech. - Yyy... Ale nie wiem czy mogę ci powiedzieć ..- Dziewczyna musiała coś wymyśleć na szybko , postanowiła powiedzieć o ciąży Natki. - Natka spodziewa się dziecka. - Jejjju Piszczu będzie w siódmym niebie. - Ale na razie nic mu nie mów.l - Okej będę cicho . - obiecał. -Dobrze, ale jak coś powiesz to foch forever !-zastraszyła ukochanego. -Ma się rozumieć ksieżniczko.-zaśmiał się.-tęskniłaś za mną ? -Jasne kotku.-rzekła.-Cały czas o Tobie myślałam... -Kocham Cię..tak bardzo. -Ja ciebie też miśku.-teraz już w stu procentach była pewna swoich słów. Kocha tylko Marco i tylko z nim chce być. Chociaż Teo...Teo zawsze będzie w jej sercu, jako przyjaciel i dawna miłość. Przewodnik po tym dzikim uczuciu...dziwnym stanie. ___________________________________________ A więc..mecze niezbyt udane. Ale trzeba żyć dalej ! Dziękuje za komentarze <3 Pozdrawiamy ! Izaa i Justyna <3

poniedziałek, 13 maja 2013

Rozdział 35


Dominika nie wiedziała jak powiedzieć Marcinowi, że jedzie z nią do Dortmunudu. Nie wiedziała czy będzie zadowolony czy też nie.
Jednak musiała uciec, nie chciała mieć do czynienia już z nim. Podjęła definitywnie decyzję. Tak - Marco. Tylko jego tak na prawdę kochała i Tylko jemu oddała swoje serce w całości.
Udała się więc do szpitala , w którym przebywał Marcin. Zanim weszła do niego postanowiła najpierw iść do lekarza , który zajmuje się nogą Marcina , aby prosić go o zwolnienie brata ze szpitala . Zauważyła niskiego mężczyznę o krępym ciele i siwych włosach. Na identyfikatorze miał napisane Dr Arkadiusz Brzozowski .
-Dzień dobry.-przywitała się Domi.
-Witam ,czyżby siostra młodego Lechity ?
-Tak.-zaśmiała się cicho.
- Chciałabym się zapytać , czy Marcin mógłby na kilka dni jechać ze mną do Dortmundu? Chciałabym jeszcze pozostać w Poznaniu , lecz muszę pilnie wyjechać
Obowiązki, praca, studia... Wie pan . - Doma kłamała jak z nut, nic nie wzywało ją do powrotu. Jednak nie chciała go więcej widzieć.
Nie chciała już dłużej cierpieć, pragnęła powrócić do Marco i zapomnieć o wszystkim.
- Rozumiem, mogę go już dzisiaj wypisać, tylko proszę, aby uważał na siebie i nie próbował nadwyrężać nogi.
Musi go pani jakoś przetransportować na lotnisko, i do samolotu , tak aby nic mu sie nie stało.
- Spokojnie, załatwię wszystko.- odparła Doma.
- Wieczorem mogę wypisać Marcina ze szpitala, proszę zgłosić sie o odbiór wypisu do gabinetu 135. I jeszcze jedno - Proszę mnie informować o stanie pani brata. A oto moja wizytówka. - lekarz dał ją dziewczynie a ona podziękowała uśmiechając się. Doktor przez dłuższy czas mówił jej jak ma postępować z Marcinem, jakie maści i leki zakupić itd.
- Dziękuje bardzo , do zobaczenia wieczorem.- powiedziała.
- Do widzenia.
Dominika pewnym krokiem udała się do sali w której leżał Marcin.Nie wiedziała jak mu oznajmić , że muszą wyjechać. W sumie to wyjazd na kilka dni...na pewno zrozumie-tłumaczyła sobie. Kiedy podeszła do sali wzięła głęboki oddech i i otworzyła drzwi.
-Hej młody, jak się czujesz?- zapytała z wymalowanym uśmiechem na twarzy.
- Co raz lepiej. A co tam u ciebie?
- Wiesz jest sprawa...
- Jaka ? Coś się stało?
-Co powiesz na mały wypad do Dortmundu ?
-Ale po co ? Przecież w Poznaniu jest dobrze...
-Młody nie komplikuj , musimy jechać i już !
-Wiem o co chodzi...-uśmiechnął się przebiegle.
-No ,ciekawe o co ?-założyła ręce na piersi i oczekiwała odpowiedzi.
-Teoo...Łukasz zwany Teo.-zaśmiał się szyderczo.
-Chciałbyś ciole !-krzyknęła oburzona.
-Dobra, dobra nie uruchamiaj się.-przewrócił teatralnie oczyma.-Nie wiem o co ci chodzi, ale możemy jechać.
Doma ucieszyła się , że jej brat zgodził się wyjechać .
Wieczorem odebrała wypis, wysłuchała kilku rad lekarza i opuściła szpital wraz z Marcinem.
On sam cieszył się, że w końcu spotka drużynę Borussi. Jako młody Lechita uważał Borussen za przykłady do naśladowania.Ciągle wypytywał się o zawodników, prosił Domę aby zabrała go na trening. Ta przedrzeźniała go, że kaleki nie mają wstępu na stadion , a on stwierdził, że pewnie nigdy na nim nie była. Po dłuższych przekomarzaniach Doma obiecała mu, że zobaczy cały trening a nawet pozna wszystkich graczy. Razem z Natką zjedli kolacje a w między czasie zamówili bilety na lot do Dortmundu. W miarę dobrych humorach poszli spać.
Doma leżała na swoim łóżku i rozmyślała nad swoim życiem. Wspominała całe dzieciństwo, pierwsze wzloty i upadki. Postanowiła poszukać w pokoju swoich fotografii, Kiedy je oglądała aż łezka zakręciła jej się w oku. Siedziała na łóżku, kiedy nagle usłyszała szum na swoim balkonie. Spojrzała na zegarek była już 23.30. Wszyscy już spali, nagle usłyszała znajomy stuk w szybę. Wiedziała kto stoi na jej balkonie. Tylko on znał ten , kod" . Znowu On. Dlaczego ? Podeszła do drzwi balkonowych odsłoniła żaluzje a jej oczom ukazał sie blondyn z uśmiechem na twarzy. Doma na początku była bardzo zła , wiedziała , że na jego widok miękną jej nogi. Ale postanowiła być twarda. Ciągle powtarzała sobie w myślach , że liczy sie TYLKO MARCO. Otworzyła drzwi, a on zapytał- Mogę ?
- Trochę nie w porę. - odparła.
- Pamiętasz jak pierwszy raz wdrapałem się tutaj?
Doma uśmiechnęła się na samą myśl o tym zdarzeniu.- Mój tata o mało cię nie złapał.
- Dobrze , że Marcin nas krył . – zaśmiał się.
- Ciii już wszyscy śpią ! – uciszyła go.- A tak w ogóle co cię tu sprowadza, chyba wszystko sobie wyjaśniliśmy ?
- Doma ja nie mogę tak dłużej ! – zbliżył się do niej , spojrzeli sobie głęboko w oczy, aż zbliżyli się do takiego stopnia , że ich usta spotkały się ze sobą. Doma zatraciła się w jego pocałunku , jednak opamiętała się. Odsunęła się od niego .
- Przepraszam , nie powinienem ..- powiedział ze skruchą.
- Nie … Ja przepraszam …- przytuliła go mocno jednak wiedziała, że ktoś czeka na nią w Dortmundzie. 
- Przyjaciele ? – szepnął jej na ucho , jednak bał się tego słowa. 
- Przyjaciele. – odparła.
,, Przyjaciele  ” rozmawiali ze sobą przez całą noc. Każde z nich wiedziało ile sobie zawdzięczają. Oglądali zdjęcia i przywoływali wszystkie wspomnienia. Śmiali się i niekiedy smucili. Dziewczyna zasnęła w jego ramionach. Rano obudziła się sama . Wstała i zobaczyła kartkę leżącą na biurku. 

                             *

,, Dziękuje Ci za wszystko , Kocham Cię. Może kiedyś znowu pojawię się na twojej drodze, i los pozwoli nam być razem''

                                                           Łukasz <3